Dziennik z rezydencji w Luborzycy

Dzień #1

O 7 zrywamy się z Krakowa i docieramy busem do szkoły w Luborzycy. Ja i mój przewodnik – historyk, dr Rafał Opulski. Budynek góruje nad wsią, na pierwszym piętrze z wielkich okien rozlega się widok na hektary złotych pól. W szkolnej auli spotykam się z 12 uczniami z którymi będę realizować projekt o charakterze interwencyjnym. Żeby się poznać i zaufać sobie wzajemnie, podczas pierwszego spotkania tworzymy przestrzenne wykresy życiorysu, które stają się podstawą do odegrania prostych spektakli na dwóch uczniów - aktorów. Czasem dochodzi do zamiany ról w opowiadanych historiach, uwidoczniają się podobieństwa i różnice. Najsilniej chyba wybrzmiewają historie związane z miejscami zamieszkania - gmina Luborzyca - Kocmyrzów to 23 solectwa, jak się okazuje każdy z uczestników projektu pochodzi z innej wsi. Na przerwach biegam po szkole, to do zadymionego kantorka na parterze, a to do biblioteki na spotkania. Sporo rozmów, fragmentów historii, opowieści, a to lokalnego historyka, autora książki „Zarys Dziejów Ziemi Luborzyckiej”, pani ze sklepiku szkolnego, radnej gminy, przypadkowo spotkanych mieszkańców i mieszkanek. Gmina Luborzyca - Kocmyrzów to interesujący teren na wschodniej ścianie Krakowa, położony na granicy dwóch byłych zaborów. Obszar głównie rolniczy, choć w rejonie sporo także drobnych firm usługowych, kiedyś mieszkańcy uprawiali truskawki, nadal sporo osób dojeżdża do pracy w Nowej Hucie. Rozmowy dotyczą historii Luborzycy, sytuacji pracowniczej i ekonomicznej mieszkańców, historii wypartych, dawnych i aktualnych problemów i konfliktów lokalnych. Każdego dnia spotykam z uczniami i działam w szkole oraz równolegle, popołudniami prowadzę własne rozpoznanie wychodząc do wsi. Dużo tropów, strzępków - trudno mi je na razie zebrać.

Dzień 2# 3#

Od rana pracujemy z wielkoformatowymi mapami: Luborzycy oraz całej gminy. Młodzi zaznaczają istotne miejsca historyczne, punkty ważne ze względów osobistych, miejsca zamieszkania, miejsca pracy rodziców, a także miejsca konfliktów. Wszystkie naniesione na mapę punkty wspólnie dyskutujemy i analizujemy. Uczniowie negocjują pamięć o pewnych historiach. Nie brakuje opowieści z przymrużeniem oka, tutaj prym wiodą „Wojny chryzantemowe” – lokalne animozje przed Świętem Zmarłych. Najsilniej uwidacznia się jednak konflikt kiboli TSW i KSC. Podczas wspólnego spaceru, dzieciaki pokazują mi murek, nieopodal szkoły, który jest miejscem manifestacji nienawiści kiboli wobec siebie nawzajem - aktualnie przemalowany na biało. Zresztą ta kibolska wojna, manifestuje się także poprzez różnej maści agresywne napisy w całej wsi: na przystankach, reklamach, w szafkach uczniowskich. Te napięcia, stanowią dla nas póki co oś najbardziej ożywionej dyskusji i w związku z tym planujemy jakoś ten murek zagospodarować. Dzieciaki wykonują wstępny projekt graffiti, który ma mieć charakter pojednawczy. Teraz myślę, że koniecznie musimy wyjść do mieszkańców i posłuchać ich pomysłów, a ewentualny napis / malunek powinien mieć bardziej uniwersalny, antyprzemocowy i równościowy charakter. Być może podczas rozmów z mieszkańcami powstanie także krótka forma filmowa. Planujemy zorganizować finał połączony z oficjalnym odsłonięciem graffiti w terenie oraz pokazem filmu i międzysąsiedzką zabawą taneczną w kultowej, lokalnej pizzeri.

 

Wieczorem wybieram się do Kocmyrzowa. Trafiam do lokalnej knajpy Gościnna. Jak wyczytuję ze ściany budynku, powstała w 1921 roku. Od właścicielki i stałych bywalców dowiaduję się, że przed wojną karczma należała do Żyda. Do tej pory działa tu także Gminna Spółdzielnia „Samopomoc chłopska”. Notuję przekazywane z ust do ust wyparte, a czasem widmowe historie, które odkrywam równolegle do działań z uczniami. Być może zrealizuję własny projekt - film lub interwencję. Póki co zagłębiam się w historię miejsca i muszę przyznać, wiele jest tu do odkrycia!

 

Sylwia Czubała