CEGŁA FEST w Luborzycy

Murek pojednania, murek dialogu i wsparcia, tak społeczność szkolna z Luborzycy w woj. Małopolskim komentowała nowopowstały mural nie-mural, graffiti, którego założeniem jest procesualność, zaproszenie do wpisywania słów, potrzeb. Pomysł na zaadoptowanie murku pojawił się podczas mojego pierwszego pobytu w szkole, dwa miesiące temu. Podczas spaceru po okolicy, młodzi opowiadali mi o konflikcie kiboli Crakovi i Wisły Kraków, który najsilniej manifestuje się w całej wsi w postaci agresywnych komentarzy, malunków, haseł, także o wymowie antysemickiej i rasistowskiej. Murek zamalowywany jest naprzemiennie przez kiboli obu zwalczających się klubów kibicowskich. Dzieciaki jasno stwierdziły, że należy zamalować mur i stworzyć koncepcję malunku, który będzie pojednawczy jednak podjęliśmy decyzję, że nie będzie odnosił się w żaden sposób do symboliki klubowej. Udało się zdobyć zgodę na wykonanie muralu.

Przeszliśmy burzliwe rozmowy, uczniowie wykonywali szkice koncepcyjne, aż w końcu uspójniliśmy koncepcję. „Malujemy mur, z odkrytej cegły z wielką wyrwą na środku oraz wypisujemy własne hasła i komunikaty, które odpowiadają na pytanie: „Czego potrzebujemy.” Wśród potrzeb pojawiły się: równość, tolerancja, pokój, braterstwo, ale także potrzeby o charakterze ekonomicznym, socjalnym takie jak dom czy jedzenie.

Praca nad realizacją muralu zajęła kilka dni. Na początku czyściliśmy mur, potem kładliśmy podmalówkę oraz wycinaliśmy szablony.

Uczniowie wpadli na pomysł by oficjalne otwarcie muralu połączyć z finałem całego projektu. Po wielu dyskusjach pojawiła się idea mini festiwalu ulicznego - CEGŁA FEST. Uczniowie zajęli się przygotowaniem promocji całego wydarzenia. Wyszliśmy na ulice z transparentami, wręczaliśmy ulotki przechodniom. Plakaty pojawiły się także w szkole. Cegła pełniła tutaj podwójną rolę – z jednej strony stała się symbolem rozbijania murów i granic (w przypadku przesłania muralu, w którego wnętrzu młodzi namalowali wyrwę / dziurę), z drugiej budulcem do tworzenia i spajania relacji, zarówno uczniowskich jak i międzysąsiedzkich. Pojawiła się także idea budowania symbolicznego „nowego domu”, takiego w którym każdy znalazłby przestrzeń dla siebie, bez względu na pochodzenie i kolor skóry. Podczas finałowego koncertu, który odbył się w Budce Ekler – w małej, lokalnej pizzerii, młodzi wspólnie wykonali piosenkę  grupy Enej „Zbudujemy dom”, z kolei jeden z uczniów zagrał kilkunastominutowy koncert na akordeonie. Razem z gośćmi finału wymyślali także nazwy ulic, które mogłyby pojawić się w Luborzycy. Domy we wsi oznaczone są liczbowo, a plany nazwania ulic wywołują niemałe spory i spięcia. Wśród proponowanych nazw pojawiły się: ul. Przyjaźni, ul. Równości, ale także nazwiska znanych lokalnie osób, zasłużonych dla gminy.

Początkowo planowałam zrealizować finał w sąsiedniej wsi w Kocmyrzowie, w pożydowskiej karczmie, mieszczącej się w budynku z 1923 roku. Spędzałam w niej popołudnia, prowadząc bardzo ciekawe rozmowy z lokalsami. Uznałam, że sytuacja spotkania młodzieży z mieszkańcami w miejscu, które poprzez swoją historię jest mocnym świadectwem wykluczenia i podziałów, a ominięte jest zupełnie w lokalnych opracowaniach, byłoby najodpowiedniejsze na finał projektu.

Niestety ze względu na pewne ograniczenia, w tym logistyczne i czasowe nie doszło to niestety do skutku. Szkoda!

Dziękuję za zaangażowanie i rewelacyjną współpracę Sylwii Kuźniar oraz Rafałowi Opulskiemu.

Sylwia Czubała